środa, 31 stycznia 2018

Od Neythiri


Odetchnęłam z ulgą. Cóż mi z tego, że mam twardy pancerz i śmiercionośne pazury, skoro nawet zanim wróg zaatakuje, zejdę na zawał? Machnęłam ogonem, zdenerwowana.
- Na szczęście... - wyprostowałam się. Nie było już potrzeby kryć się za krzakami. Oboje wyszliśmy z chaszczy i dokładnie otrzepaliśmy się z liści, czepiających się uciążliwie ostrych łusek.
Darsh'tian zaśmiał się cicho, niemal nie otwierając ust. Zabrzmiało to jak ciche, melodyjne nucenie.
- Dziwny z ciebie smok. - przyznał. Byłabym się obruszyła, jednak w porę zorientowałam się, że w głosie mojego rozmówcy nie było złośliwości. Westchnęłam więc tylko.
- Niewątpię. - sapnęłam, przeciągając się. Machnęłam skrzydłami, by odgonić się od resztek lodowych kulek spadających z nieba. Poczułam drobne uderzenia o cienką błonę skrzydeł i skrzywiłam się.
Darsh'tian gestem łapy wskazał mi miejsce w wejściu jaskini, gdzie było dość luźno, a kulki gradu nie wpadały zbyt często. Oboje przysiadliśmy tam, dzieląc się miejscem. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w megatherium, które, posapując, zaczęło wlec się ku skrajowi polanki. Najwyraźniej nigdzie mu się nie spieszyło, na moje nieszczęście. Nawet, jeśli był niegroźny, nie przypadł mi do gustu.
- Doprawdy ciekawe... - mruknął Tian, patrząc na mnie z iskrą rozbawienia w oczach - No cóż, nie mnie oceniać. Sam przecież widziałem, jak dobrze potrafisz polować. - zagadnął, wyraźnie chcąc poprawić mi humor.
Zmieszałam się. Miałam nadzieję, że umiejętnie ukryłam drżenie łap i przyspieszone bicie serca, a tu proszę, najwyraźniej nadal wyglądałam na zdenerwowaną i przestraszoną. Przybrała więc najbardziej rozluźniony wizerunek, na jaki mnie było stać.
- Przynajmniej miałam pewność, że te świnie mnie nie zaatakują. - odparłam, siląc się na opanowanie. Faktycznie, mój oddech zaczął się uspokajać. Wydałam z siebie cichy pomruk zadowolenia.
- Według mnie nieźle nadawałabyś się do walki. - uznał Darsh, marszcząc lekko nos i wstrząsając głową - Uwierz mi, taka mocarna smoczyca nie ma się czego bać na terenach Nethveny! - zaśmiał się, co z ulgą odwzajemniłam. Odniosłam wrażenie, że specjalnie zaakcentował epitet, więc w odwecie zarobił kuksańca w żebra. Jęknął cicho, jednak wyszczerzył do mnie kły i oznajmił:
- Wydaje mi się, że grad ustał.
Mój towarzysz miał rację. Pogoda ustabilizowała się, a zza chmur wyszło nieśmiałe słońce. Na trawie zostały mokre pozostałości lodowych kulek. Stąpanie po nich nie należało do przyjemnych, lecz wolałam to, niż siedzenie w ciasnej jaskini, w której zawsze mógł siedzieć także jakiś nieprzyjazny stwór.
- Jak twój nos? Opuchlizna zeszła? - zapytał smok, rozciągając kręgosłup z głośnym trzaskiem. Wzdrygnęłam się. Przywodziło mi to na myśl odgłos łamanych kości.
- Tak, jest już lepiej. Dziękuję - uśmiechnęłam się ciepło. Darsh'tian wydawał się być z tego powodu zadowolony, bo na jego pysku pojawił się cień uśmiechu. Przeszedł kilka kroków po polance, zostawiając w wilgotnym poszyciu wyraźne ślady.
- W takim razie, dokąd chciałabyś się teraz udać? Możemy w końcu kontynuować zwiedzanie - smok zamachnął się łapą i lekko wygiął każdy z pazurów, by rozciągnąć mięśnie. Zanim odpowiedziałam, także wyciągnęłam ogon i szyję z lubością. Zachodziłam w głowę, gdzie chciałabym pójść z nowym znajomym...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!