niedziela, 21 stycznia 2018

Od Kivuli Moto - Nieoczekiwany obrót akcji

 
- No w końcu! - zawołał za mną zadowolony basior, roześmiany od ucha, do ucha. Posłał mi szyderczy uśmieszek, a ja w tym czasie powoli wygrzebywałam się z jeziora, w jakiego stronę wrzucił mnie chwilę temu mój towarzysz. W pierwszej chwili byłam zwyczajnie przerażona - nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje i starałam trochę otrząsnąć, lecz pod warstwą cieczy było to niemalże niemożliwe. Niedaleko mojego pyska pływały różnorakie ryby, a ja sam próbowałam przezwyciężyć taflę wody, znajdującą się nade mną. Zdawałam sobie sprawę z tego, iż z tym wilkiem było coś nie tak, aczkolwiek nie miałam pojęcia, że zaczną mu przychodzić do głowy tak głupie i niebezpieczne pomysły, które mogą się źle zakończyć. Ja wciąż oszołomiona podeszłam do niego chwiejnym krokiem z oczami, rzucającymi w niego mentalnymi gromami. Może i to nie działało, ale chociaż odrobinę poprawiało moje samopoczucie.
Starając się utrzymać moje emocje w neutralnym stanie oddaliłam się od Yin'a, kładąc się na trawie, by moje futro trochę przeschło. Słońce jednakże - jakby na przekór mojej woli - nie było już tak intensywne, jak wcześniej i to tylko coraz bardziej uniemożliwiało mi doprowadzenie się do normalnego stanu. Westchnęłam cicho i pozwoliłam sobie zamknąć na moment zmęczone oczy, aby zaznać relaksu po tym, co robiłam z tym niezrównoważonym psychicznie stworzeniem. Całkiem możliwe, iż nie miał na myśli być złośliwy, jednak to nie usprawiedliwiało jego idiotycznego zachowania, jakim mógł się niedawno wykazać. Zastanawiałam się przez moment, czy on zawsze robił to, co chciał. Nikt nie może być przecież tak beztroski nawet, jeśli nikomu nie miałaby się stać przy tym krzywda - to nieodpowiedzialne. Jednak wiedząc, że ja sama zostałam wychowana w innych przekonaniach nie zamierzałam mu tego wypominać, gdyż mógłby mi to mieć za złe, a ja nie chciałam sobie narobić wrogów przez to, że mam niewyparzony język - tak po prostu nie przystało.
W końcu otwierając oczy zauważyłam uśmiechniętego wilka kierującego się w moją stronę, na co tylko w duchu sapnęłam. Jego skrzydła mieniące się w słońcu schowały się częściowo pod futrem, a on sam wydawał się być bardziej wesoły, niż wcześniej. Nie wiedziałam, co skłoniło go do nagłej zmiany zachowania i nastawienia, ale zamierzałam puścić to w niepamięć. Za dużo myślisz, Kivuli - skarciłam samą siebie w myślach wiedząc, że to mi i tak w niczym nie pomoże. Może basior od zawsze taki był...
- Nie odpowiedziałaś mi na poprzednie pytanie. - powiedział Yin, unosząc kąciki swoich ust do góry, wyrywając mnie przy tym z głębokiego zamyślenia. Nie wiedziałam, jak go rozgryźć. Jednak słysząc jego słowa starałam się przypomnieć wszystko, co do mnie niedawno powiedział, aczkolwiek żadna mądra myśl nie przychodziła mi do głowy. Spojrzałam na niego pytająco, a ten natychmiast zrozumiał, co mi chodzi po głowie. Nie powiem, szybki jest - Pytałem, czy podoba ci się to miejsce... - usłyszałam i natychmiast spojrzałam w stronę niewielkiego zbiornika wodnego. Rzeczywiście nie zauważyłam, że to miejsce wygląda naprawdę pięknie, zwłaszcza o tej porze dnia. Delikatne fale wznosiły się ku górze, a jezioro - jakby zaczarowane - migotało w różnych odcieniach czerwieni i błękitu. Wokół znajdowało się pełno niespotykanych roślin, w czym moje dwie ulubienice - lazurowe róże i stokrotki. Uniosłam się ku górze i podeszłam do nich, by móc z bliska poczuć ich słodkawy zapach.
- Tak, jest tu pięknie... - odpowiedziałam po jakimś czasie przyciszonym tonem, jakby nie chcąc zakłócić panującej wokół ciszy. Wciąż byłam zachwycona tutejszą roślinnością tak, że nie mogłam oderwać od niej wzroku. Moje zachowanie nie przypominało tego w momencie, w którym się poznaliśmy, jednak ujrzenie rzeczy, które kochasz tak właśnie na mnie wpływają - jakby za machnięciem różdżką.
- Lubisz te kwiaty, prawda? - usłyszałam kolejne pytanie ze strony Yin'a, jakby zaciekawionego moją osobą. Ja tylko delikatnie się uśmiechnęłam na znak zgody, wciąż zachwycając się tutejszym otoczeniem. Szkoda, iż wcześniej nie słyszałam o tym miejscu, gdyż moje przechadzki byłyby częstsze, iż tylko raz na kilka miesięcy. - Ja się na tym nie znam. Jedyne rośliny, które rozróżniam to właśnie róże i tulipany. Ewentualnie kaktusy... - wybuchnął śmiechem, po czym ja też zachichotałam. Wiedziałam, że faceci nie mają za dobrej ręki do roślin, więc nie miałam powodu, dla którego mogłabym się zaśmiać. Jednakże to chyba jego optymistyczne nastawienie i otoczenie zaczęło na mnie działać i tak jakoś samo wyszło. Czułam, że przy basiorze mogę się zachowywać dosyć swobodnie. Ot tak, znajomy dla rozrywki - to nie miało być nic głębszego, a już na pewno nie chciałam doprowadzić do przyjaźni. Za dużo zobowiązań, które przy każdym błędzie miałyby przynosić cierpienie i ból.
Myśląc właśnie o tych dwóch uczuciach zdałam sobie sprawę, że o czymś zapomniałam. Moje próby zapytania basiora o jego wołania wciąż nie uległy zmianie, a ja nie chciałam dawać za wygraną. Może i moje uparcie nie zawsze przynosiło czegoś dobrego, jednak nie mogłam nazwać tego złą cechą. Wbiłam intensywnie wzrok w basiora, lecz starając się, by on tego nie zauważył. Ten już miał coś mówić, gdy nagle zauważył zakłopotanie na moje twarzy i natychmiast się zamknął, czekając na to, co mam do powiedzenia. Ja ciesząc się z jego postanowienie popatrzyłam mu wprost w jego oczy i po chwili ciszy, zapytałam wiedząc, iż to nie może się dobrze skończyć:
- Kogo tak wołałeś, przed naszym spotkaniem? Niech pomyślę... Shadow? - wyparowałam, a Yin natychmiastowo spochmurniał i cicho warknął w moją stronę. Odsunęłam się i czekałam na obrót spraw. Miałam tylko nadzieję, że ten jeszcze przed chwilą rozanielony wilk się na mnie nie rzuci, co wnioskując po jego mimice było raczej nieuniknione. Tylko nie wykonuj żadnych niepotrzebnych ruchów, pomyślałam i już ustawiłam się w pozycji do ucieczki - tak na wszelki wypadek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!