sobota, 27 stycznia 2018

Od Yin'a


YIN! CHOLERA JASNA! SIAD! pomyślałem do siebie. Cienie zabrały waderę do innego pomieszczenia, gdzie zaczęły ją opatrywać. Wyszedłem na zewnątrz.
- Yin, co się z tobą dzieje?! - spytałem sam siebie nie wiedzieć czemu. Jeżeli to poważne... Nie, Yin. Nie myśl tak. Ja to nie ja. A więc kto? Nie mogłem tego rozkminić. Te wszystkie wydarzenia w ostatnim czasie nie mogły być przypadkiem. Czyżby... Nie, bzdura. To nie mogła być ona.
- Bzdura. - prychnąłem do siebie i poszedłem nad jezioro. Nikogo przy nim nie było. W sumie może i dobrze, bo nieodpowiednie wieści rozniosłyby się po całej watasze. Wszedłem do wody, obmyłem rany, po czym wyszedłem na brzeg. Otrzepałem się i rozłożyłem skrzydła, ponieważ miałem wrócić do Ginger... Czy aby na pewno nazywała się Ginger? Już, spokój.

A więc rozłożyłem skrzydła do lotu, lecz wyczułem czyjąś obecność.
- Yin... - powiedział ktoś słodko i przeciągle. Odwróciłem się. Nienienienienie! (XD) Unosiła się na fali, która nigdy by nie powstała. Stałem, z kamiennym wyrazem pyska stałem naprzeciwko niej. Oko w oko. Nos w nos. Ząb w ząb. Noga w nogę. Ucho w ucho. - Wróć do mnie... - powiedziała tak samo jak przedtem tym razem dotykając mojej szyi.
- Nigdy. - cisnąłem w nią cieniami i teleportowałem się.

*****

- Cholera, TOXIC! - wydarłem się na cień. Nie żeby coś, że po odniesionych obrażeniach lała mi się krew, lecz pojawiła się nowa. Długa jak moje ciało, przebiegała od szyi do zadu. Krew sączyła się obficie.
- Rozmus! Alberto! - krzyknął do jaskini Toxic. Przybiegli oboje. Mieli się mną zająć. Cały obolały zostałem przeniesiony do jaskini. 

Położono mnie obok mojej byłej, niechcący zranionej towarzyszki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!