(c.d. Madowa)
Spojrzałam basiorowi w oczy. Czułam się trochę dziwnie, no ale moja wina. W dodatku poczułam zapach alfy. Liznęłam basiora w nos i szybko spod niego wyskoczyłam.
- Finley, co tu się wyprawia? - Spytała biała wadera patrząc na nas. - I kim on jest? - Dodała.
- A, tak to Madow, spotkałam go wczoraj wieczorem i chciałby dołączyć do watahy - powiedziałam popychając go w stronę wadery. Basior był trochę spięty, a wadera najwidoczniej zdziwiona tym co tu się zdarzyło.
- To ja was tu zostawię - powiedziałam odbiegając w środek lasu. Przydało by się zrobić zapasy dla watahy. jak postanowiłam tak i zrobiłam. Pobiegłam na dużą polankę, gdzie było stadko łani. Z trudem się trzymające przez zimę i śnieg. Drugiej łowczyni nie znalazłam, ale z nimi sobie raczej poradzę. Wdrapałam się na drzewo i przeskakiwałam z gałęzi na gałąź. Kiedy wreszcie byłam nad jedną z łani, skoczyłam na nią. Nie wycelowałam dobrze i dostałam od niej z racicy. Musiałam wrócić bez niczego, a do tego z krwawiącym bokiem. Ze zwieszoną głową wróciłam do jaskini, kładąc się na posłaniu basiora. Dopiero wtedy poczułam, że ktoś już tam leży.
( Madow? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!