środa, 30 listopada 2016

Od Shadow - Po latach...

(c.d. tego)

Sprawdziłam swoje zapasy ziół i zauważyłam, że kilku mi brakuje. Więc pomyślałam że nazbieram kilka. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Więc po kilku minutach byłam gotowa. Zapadał zmrok, z czego się cieszyłam. 
- Teleportacja cieniem? - Szepnęłam. Nigdy tego nie próbowałam, więc się stresowałam... Skupiłam całą swoją uwagę na jednym miejscu i teleportowałam się. To cholernie boli! Wreszcie! Trochę się zdziwiłam, bo pojawiłam się na czterech łapach, a nie upadłam... Całe szczęście, że koło mnie był właśnie aloes i rumianek. Wilcze zioło też! Szybko zebrałam te rośliny i położyłam pod pniem. Pobiegłam do najbliższego skupiska drzew i przyjęłam pozycję bojową... Nagle usłyszałam czyjś głos.
- Shadow... jednak znowu Cię  -tu splunął - widzę... - jego głos wydawał mi się znajomy...
- Tenebris! Do jasnej cholery! Ogarnij się! - Warknęłam i powoli zbliżałam się do wilka. Nigdy nie patrzyłam w jego oczy. 
- Shad! Nie pamiętasz mnie? To ja, Tenebi! - Tu uśmiechnął się zalotnie - przecież się mną... opiekowałaś, jeśli można to tak nazwać... ZOSTAWIŁAŚ NAS! NIE RATOWAŁAŚ! - Nagle zaczął krzyczeć i warczeć na mnie.
Tego płazem nie puszczę!
- Słuchaj, Tenebris! To, że nie uratowałam was, nie znaczy, że was nie kochałam! Sama byłam ranna, jak miałam Ci pomóc?! - Mówiłam coraz ciszej... - nie chciałam waszej krzywdy!
Tenebris spojrzał na mnie nienawistnym wzrokiem i zaatakował. Byłam gotowa. Szybko uskoczyłam i ugryzłam go w bark; nigdy nie umiał walczyć... Wilk krwawiąc, nie ustępował. Wyrwał się i pomimo bólu sam skoczył na moje plecy, na co nie byłam przygotowana. Wgryzł się w łopatkę... Czułam ciepło na futrze... moją krew... Tenebris próbował wgryźć się w barki, nie udało mu się, ponieważ szybko przewróciłam się i tym razem to ja byłam górą! Odsłonił brzuch i szyję. Przejechałam pazurami po brzuchu i lekko ugryzłam go w szyję. Polała się krew. Ja, wciąż czując krew, powoli opadałam z sił. To teleportacja... Teneb czując to odepchnął mnie, rozcinając mój brzuch...
- NIE! - Wrzasnęłam, widząc, jak chce wgryźć się w tchawicę.
Wilk zamiast mnie zabić, rozdrapał jeszcze moje plecy. Krew nadal się lała... Ale... nagle zauważyłam w jego oczach. Sama nie wiem co. Litość? Błaganie? Przeprosiny?
Przed oczami zrobiło mi się czarno... Ale wcześniej poczułam, że ktoś mnie podnosi...
* * * ** * * ** * ** * * ****** * * ** * **
Otworzyłam oczy i podniosłam łeb. Ten wysiłek był zbyt duży i znów zapadłam w sen. Zdążyłam się zorientować, że jestem w jamie Madowa...


(Madow? wyleczysz? XD)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!