sobota, 26 listopada 2016

Od Rayleigha

(c.d. Amortei)

- Nie mam znajomych, rozumiesz?
- Jakoś trudno mi to zrozumieć - mruknąłem.
- To już nie jest mój problem  -znowu ruszyła przed siebie, chcąc mnie zbyć. Stawiała dostojne kroki. Chwilę się temu przyglądałem. Ku memu zdziwieniu lekko się zarumieniłem. Pewnie dlatego, że gdyby nie jej głos, naprawdę można by pomylić ją z wyglądu i zachowania z basiorem...
Nie, nie, co ja sobie myślę! Machnąłem głową, odrzucając stwierdzenie i szybko dogoniłem waderę.
- Głuchyś czy co? Kazałam ci mnie zostawić - prychnęła, a jej długie, biczowate wąsy zakołysały na wietrze.
To zdanie jeszcze bardziej trudno mi zrozumieć...
- Naprawdę tak lubisz samotność? - Odpowiedziałem pytaniem, ale szybko mnie zgasiła: 
-TAK.
Kolejny kawałek drogi szliśmy w milczeniu. Drzewa po obu stronach zagęszczały się.
- Długo jeszcze będziesz się za mną ciągnął jak smród po ogonie? - Przerwała ciszę i wlepiła we mnie swoje cztery czerwone ślepia.
- Będę za tobą łaził dopóki się nie zaprzyjaźnimy - walnąłem prosto z mostu.
Karo jako jedyną przez te wszystkie lata pamiętałem jako osobę, której obojętna była moja natura i jako jedyną, która chciała ze mną przebywać cały dzień... Chociaż ciągle nie akceptowałem swojej złej strony i mnie bolała, postanowiłem, że jakakolwiek nie byłaby jej natura, to się z nią zaprzyjaźnię.
- Chyba mocno uderzyłeś się w głowę, kolego - rzuciła
-Co? Nie, nie uderzyłem się nigdzie...
- Eech. Może inaczej. Chyba oszalałeś - poprawiła, przewracając głową
- Mówię serio - stanąłem przed nią. 
- Ja też mówię serio - Karo wyminęła mnie długimi krokami, lecz ja znowu zagrodziłem jej drogę. Zareagowała drgnięciem warg. 
- Wiem, na co się piszę. Rozumiem, że wielu chciało cię oszukać, ale ja jestem całkowicie szczery. Naprawdę chcę twojej przyjaźni - popatrzyłem prosto w jej cztery oczy. 
- Przestrzeń osobista. Wiesz co to? - Odezwała się.
Troche się cofnąłem, ale nie spuszczałem kontaktu wzrokowego. Raz kozie śmierć, mówią... może wyglądało to jak wyzwanie, ale ja walki nie chciałem, tylko udowodnienia szczerości. Nie wierzę, że ma aż tak zimne serce. Każdy, nawet najbardziej zły, posiada głęboko ukryte te dobre uczucia. Odkopię je. Chcę tego, nie wiem czemu...
- Przyjaźń, mówisz? To nie takie proste jak myślisz, mały. Nic o mnie nie wiesz. Nikt nic nie rozumie... - zmarszczyła brwi
-Uh, chociaż daj mi szansę - nalegałem. Zaśmiała się.
- Proszę - dodałem
- Irytujący jesteś, ale...- zaczęła, a ja czekałem aż dokończy zdanie

<Amortea? Wybacz, że musiałaś tyle czekać, ale szkoła>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!