Na sam początek - co każdemu pewnie wiadomo - najlepiej zapoznać się z terenem. Ta opcja to u mnie tradycja rodzinna...
Postanowiłem rozruszać moje skrzydła, więc wzbiłem się w powietrze. Usłyszałem krzyk wołający o pomoc, i choć nigdy nikomu nie pomagałem, to poczułem właśnie to... Wahałem się przez chwilę, ale uczucie było silniejsze ode mnie. Ledwo dotknąłem łapami ziemi, a już nikogo nie było. Jedynie mały żółwik, któremu wyczytałem w myślach, że ktoś chciał mnie schwytać, ale nie wiedział co to było. Duże, brodate, śmierdzące, i jeżdżące na karych koniach, które nie miały nigdy odpoczynku. Ja wiedziałem już kto to. Ponownie wzbiłem się w powietrze, i wypatrywałem. Ale to na nic... Zaczął padać deszcz, więc postanowiłem gdzieś zamieszkać na jakiś czas. I w tej samej chwili gdy tak myślałem, znów ten sam głos... Obniżyłem trochę lot, by się przyjrzeć. Była tam wyrzutnia sieci, którą wcelowali we mnie. Ja, błyskawicznie zareagowałem. Postanowiłem ukryć się gdzieś, by dali mi spokój. Lecz zauważyłem waderę, którą potajemnie darzyłem sympatią. Była to Shadow.
(Shadow?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!