poniedziałek, 24 lipca 2017

Od Dewi'ego

-------------------------

Trochę mnie zaskoczył fakt, że zaprowadziła mnie tutaj... No ale cóż, zaufałem jej sam nie wiem czemu, jest w niej coś takiego, że po prostu nie mógłbym inaczej.
- W sumie.. jesteś może głodna? – Spytałem waderę po chwili.
- No, w zasadzie można by było coś przekąsić – odpowiedziała uśmiechając się.
- Hmm, w takim razie sprawdźmy, co my tutaj mamy... – odparłem obwąchując ziemię.
Oczywiście, jak wiadomo, nie mam zbyt dobrego węchu, więc skupiłem się głównie na śladach zwierząt i ujrzałem ślady dzika... Z doświadczenia wiedziałem, że były one świeże.
- Dziczyzna? – Zapytałem dumny z odnalezienia tropu.
- Hmm, niegłupi pomysł – odparła przyglądając się śladom.
- A więc chodźmy... – ruszyłem za śladem, a tuż obok biegła Feri
Dobiegliśmy wreszcie do wytropionej ofiary... Nie był to może największy dzik jakiego widziałem, ale z pewnością starczy na naszą dwójkę. Wadera zaczęła się skradać, więc instynktownie zrobiłem to samo... Otoczyliśmy zwierzę z dwóch stron... po czym Feri oszołomiła dzika, a ja dokończyłem jej dzieło. 
- Dość sprawnie nam to poszło – zaśmiałem się
- Owszem – przytaknęła wadera. – A więc mamy kolację – dodała.
Po zjedzeniu, zwróciłem uwagę na to, że zaczęło się robić ciemno.. 
- A więc co takiego jest w tamtym lesie? – spytałem
- Chodź, a się przekonasz – uśmiechnęła się 
Przeszliśmy kawałek, żeby wrócić z powrotem do miejsca z którego zaczęliśmy polowanie. I zobaczyłem zupełnie jakby inny las... Światło, klimat liście... słychać było nawet gdzieś w oddali strumień..
- To niesamowite! – Odparłem. – Widziałem wiele rzeczy, ale czegoś takiego jeszcze nigdy – dodałem po chwili.
- Nie martw się, moja pierwsza reakcja była podobna – zaśmiała się wadera.
Szliśmy tak wgłąb lasu, przyglądając się bacznie temu niesamowitemu miejscu, jednak nagle coś przebiegło nad pod łapami...
- Widziałeś to? – Zapytała 
- To chyba jakaś wiewiórka – próbowałem jakoś racjonalnie to wytłumaczyć.
- Hmm, możliwe – odparła po chwili. – No nic, chodźmy dalej.
Jednak sytuacja się powtórzyła... I stworzenie zatrzymało się na skale przed nami.. Miało skrzydła, a jego oczy błyszczały... Przyglądało się nam...
- To nie jest wiewiórka – stwierdziła Ferishia.
- Tak, zauważyłem – przytaknąłem. – Jesteś ciekawa? – Dopytałem.
- Jasne, chyba nie chcesz uciec? – Zaśmiała się.
- Nie wiem, może ty chcesz – podpuściłem ją troszkę.
- Chyba żartujesz... – powiedziała.
- Żartuję! Chodźmy... – powiedziałem już ciszej, by nie wystraszyć owego stworzenia.
Podeszliśmy bliżej i ujrzeliśmy to...

- Czy to królik ze skrzydłami? – Zapytałem jej, przyglądając się temu.
- Noo, tak chyba jakby – odpowiedziała, zastanawiając się, moja towarzyszka.
- Jestem leporem, czyli inaczej mówiąc uskrzydlonym królikiem i nazywam się Angel... – odparł najzwyczajniej w świecie
- Ty nas rozumiesz? – Zapytałem jednocześnie z Feri.
- Owszem, obserwowałem was od dłuższego czasu – odparł Angel.
- A więc czegoś od nas chcesz? – Spytała wadera.
- Owszem, potrzebuję pewnego przedmiotu... Ale to bardzo niebezpieczne i nie poradzę sobie sam... – odpowiedział.
- Hmm, jakiego przedmiotu? – Zapytałem zaciekawiony.
- To kryształ, dzięki któremu odnajdę drogę do domu, gdyż zgubiłem się wiele lat temu... A ta wyprawa nie jest łatwa... – odparł ze smutkiem.
- Chyba możemy ci pomóc – odpowiedziałem patrząc na waderę. – Chyba, że Ty masz coś przeciwko albo jesteś zajęta – dopowiedziałem.

-----------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!