----------------------------------
Liczne kropelki wody spłynęły z mokrego futra na marmurową posadzkę, kiedy wystawiłam przednią łapę za krawędź kamiennej wanny. Pociągnęłam w ślad za nią kolejne kończyny, kończąc ciepłą, aromatyczną kąpiel.
Poczułam na grzbiecie przyjemny ciężar puchatego ręcznika, który zarzuciły na mnie moje duszki pomocnicze. Zostałam przez nie dokładnie wytarta, jednakże stworki zachowały najwyższą staranność, by podczas osuszania futra nie dopuścić do jego splątania, toteż późniejsze rozczesywanie mojej sierści zajęło naprawdę niewiele czasu.
Oczywiście ręcznik nie był w stanie wchłonąć całej wilgoci i duszki zaproponowały mi suszenie za pomocą gorącego nawiewu. Odmówiłam im jednak grzecznie, co wyraźnie wywołało u nich niezadowolenie. Wolałam pozwolić mojej szacie wyschnąć w sposób naturalny podczas spaceru po tarasach - najlepszy sposób, by orzeźwić ciało i umysł.
Wyszłam na zewnątrz i momentalnie poczułam na sobie chłodny wietrzyk, ale nie na tyle zimny, by mógł wywołać u mnie przeziębienie. Uśmiechnęłam się i przymknęłam oczy, by w pełni skupić się na tym przyjemnym odczuciu.
Zupełnie nagle coś koło mnie poruszyło się, przez co, nie ukrywam, wystraszyłam się nie na żarty - jakież stworzenie mogło przedrzeć się do Drzewa Życia i podejść na tyle blisko mnie, nie zostając wcześniej wykrytym? Chyba nawet podskoczyłam w miejscu, byłam jednak zbyt przejęta, by to zauważyć, a moje serce zaczęło bić jak szalone.
Uspokoiło się dopiero, gdy spostrzegłam, że przybyszem jest nie kto inny jak Shadow. Muszę przyznać, że wzbudziło to moją podejrzliwość - jakby nie patrzeć, wilczyca przyszła najpierw do Drzewa, wiedząc, kto w nim mieszka i zdawała się znać drogę, potem samodzielnie błąkała się po korytarzach, a teraz to!
Nie widziałam co prawda w rannej wilczycy poważnego przeciwnika, teraz byłam już jednak niemal pewna, że jest ona szpiegiem lub kimś w tym rodzaju. Wolałam jednak ukrywać na razie swoje podejrzenia za maską uprzejmości.
- Coś się stało, że wracasz, Shadow? - Zapytałam z uśmiechem, który chyba nawet wyglądał na autentyczny. Nie czekając na odpowiedź, zadałam kolejne pytanie: - Niezłe wejście, nie powiem. Jak ty to zrobiłaś?
Wiedziałam, że muszę dać waderze chwilę na wyrównanie oddechu, nim będzie mogła ponownie się odezwać. Chciałam wykorzystać ową chwilę na przyjrzenie się jej. Coś w jej mowie ciała mówiło mi, że znajduje się w poważnych tarapatach.
- Czy stało się coś złego? - Zapytałam, a troska w moim głosie nie była udawana.
----------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!