wtorek, 25 lipca 2017

Od Shadow

------------------------

Uśmiechnęłam się, wadera chyba wstała lewą nogą i miała gorszy dzień, lub była taka naprawdę.
- Laguna - odparła, po dłuższej chwili wahania.
- Co tu robisz?- Nie chciałam dać za wygraną, ale Laguna najwidoczniej miała mnie trochę dosyć.
- Nie widać? - Zapytała mnie sarkastycznie, wyprowadzała mnie powoli z równowagi. To był jej cel?
- Przecież wiesz, o co pytam... - Znowu przygotowałam się do walki. - Czemu tu jesteś, skąd jesteś?
- Po co ci to wiedzieć? - Burknęła z niechęcią, ale ja dalej brnęłam.
- Nie denerwuj mnie! - Warknęłam, tym razem ostrzej. Laguna odwróciła głowę, w celu zignorowania mnie. Uspokoiłam oddech i przyjęłam milszy ton.
- Należysz do Firth Athaill?-zapytałam, znów odpowiedziała mi cisza, więc nie męczyłam jej więcej. Zawróciłam z chłodnym uśmiechem, spodziewając się jakiegoś ataku z jej strony, jednak nic takiego nie nastąpiło. Ścisk w żołądku, który towarzyszył mi podczas tej rozmowy, powoli zanikał. Uznałam, że dobrze zrobi mi spacer i być może polowanie. W miarę szybko wywęszyłam potencjalną ofiarę, którą był młody jelonek. 

***

Moje zmysły były wyostrzone, do nozdrzy docierało więcej zapachów, ale skupiłam się tylko na jednym. Na młodym jeleniu, który już niedługo stanie się mym posiłkiem.
Stawiałam ostrożnie łapy, tak by nie zdradzić, gdzie jestem i jakie mam zamiary. Nigdzie nie wyczułam jego rodziców, więc albo się zgubił albo gdzieś poszli. Gdy stał tyłem, wybiłam się zgrabnie, powalając go na ziemię. Wbiłam zęby w jego ciało i po chwili poczułam smak mięsa i gorącą krew, cieknącą w głąb mojego gardła. Nie mógł mieć więcej niż kilka miesięcy, nie był tak silny jak dorosły osobnik, ale nie był też tak słaby jak dopiero narodzone stworzonko. Udało mu się wyswobodzić, gdy poluźniłam uścisk szczęk. Krew ściekała po jego ciele, widać że słabnie i niedługo padnie martwy. 
Powinnam była zakończyć już teraz jego cierpienie, ale chciałam zadać mu jeszcze trochę bólu. Gdy upadł, zapewne potykając się, podbiegłam do niego i zacisnęłam szczęki na jego szyi, doprowadzając do trudności z oddychaniem, każda sekunda przybliżała go do śmierci. Po paru minutach jego oczy zaszły mgłą, a z pyska wyciekła strużka krwi, poruszał jeszcze nogą, ale widziałam, że jest martwy. Rozejrzałam się i zaczęłam spożywać mój dzisiejszy obiad. Dawno nie jadłam świeżego mięsa, ale najbardziej satysfakcjonowało mnie to, że wreszcie mogłam zapolować. 

***

Byłam umazana krwią martwego jelonka na pysku i łapach, nie przeszkadzało mi to ani trochę. Ruszyłam truchtem w stronę z której przyszłam, zastanawiając się, czy biała wadera nadal tam jest. Głowę zaprzątały mi jeszcze inne myśli, ale ta była priorytetem. Usiadłam nad brzegiem, wbijając wzrok w taflę wody. Spodziewałam się szumów i innych takich, ale nic nie było słychać. Było cicho.
- Cisza przed burzą?-zapytałam sama siebie, spodziewając się że zaraz usłyszę głos białej wadery.

------------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!