wtorek, 25 lipca 2017

Od Dewi'ego

---------------------------

Noc minęła szybko i spokojnie. Kiedy się obudziłem, Angel i Feri przyrządzali wspólnie śniadanie jak mniemam. Więc chcąc pomóc podszedłem bliżej...
- Cześć wszystkim, może w czymś pomóc? – Spytałem przyglądając się.
- Wiesz, w sumie to już kończymy, ale dziękuję za chęci – odpowiedziała wadera. – Siadaj, za niedługo wyruszamy – uśmiechnęła się .
- No dobrze, skoro tak mówisz... – usiadłem, a Angel dał mi pod nos soczysty stek... Pachniał niesamowicie i od razu wziąłem się za jedzenie
Angel dostał stos marchewek, a Feri chyba jadła dokładnie to co ja. W międzyczasie jeszcze trochę rozmawialiśmy o tym, co należy wziąć. Gdy wszyscy skończyli jeść, ja zająłem się sprzątaniem... żeby było sprawiedliwie. 
- No dobra, wszystko ogarnięte – odparłem po skończonej robocie, aczkolwiek nie jestem mistrzem sprzątania.
- No dobra, powiedzmy, że posprzątane – odparła wadera, rozglądając się. Chyba zauważyła, że to nie jest moja mocna strona, ale liczą się chęci.
- Sprzątanie chyba nie jest twoim częstym zajęciem – podsumował Angel.
- To prawda.. – zgodziłem się z nim. – No nic, także zbierajmy się... chyba. – Przypomniałem o naszej wyprawie
- A właśnie! Prowiant już spakowany, zajęłam się tym jeszcze przed śniadaniem... Tylko jeszcze dołożę kilka rzeczy i możemy wyruszać – wtrąciła radośnie wadera.
- Hmm, to świetnie! Im szybciej wyruszymy, tym szybciej ja wrócę do domu... Tak samo z resztą jak wy – ucieszył się lepor.
- To ja pójdę po plecaki, zaczekajcie – rzuciła, przechodząc do innego pokoju 
Nie trwało to zbyt długo. Feri wróciła z plecakami i dała każdemu po jednym, oczywiście w odpowiednim rozmiarze. Zaraz po tym byliśmy już w drodze, było dość ciepło i trzeba było często zatrzymywać się na napojenie. Ale dzięki temu była chwila na rozmowę.
- A więc, na pewno wiesz jak tam dotrzeć ? – Zapytał nasz towarzysz.
- Tak, znam to miejsce – odpowiedziała Feri – Aczkolwiek pójście tam samemu nie jest najlepszym pomysłem – dodała.
- Domyśliłem się po ostatnim... – powiedział zniechęcony.
- Ale teraz nie jesteś sam, razem na pewno damy radę – chciałem podnieść go na duchu.
- Dokładnie, zrobimy wszystko, co w naszej mocy, abyś trafił do domu – podsumowała wadera. – Szkoda marnować czasu, ruszajmy dalej – dodała, idąc przodem

Nasza wędrówka trwała już dobre parę godzin. Wszyscy odczuwaliśmy już zmęczenie... Angel do tego stopnia, że zrezygnował już z latania i przysiadł sobie na moim karku. Z resztą po Feri też widziałem, że jest zmęczona, bo nie szła już tym tempem co wcześniej. 
- Może zrobimy odpoczynek? – zaproponowałem. – Chyba nam wszystkim się przyda
- Tak, to chyba nie najgorszy pomysł, przyda się kilka godzin snu – zgodziła się ze mną wadera.
- Angel, co myślisz? – Spytałem, lecz nie dostałem odpowiedzi, gdyż nasz mały przyjaciel zasnął. 
- Widać nie tylko nas męczy ta wędrówka – zaśmiała się Feri.
- Tak, najwidoczniej jego męczy nawet bardziej – powiedziałem, rozglądając się za miejscem na nocleg. – Może tam? – Rzuciłem, pokazując miejsce pod wielkim dębem.
- Tak, wydaję mi się ,że to miejsce będzie dobre... – przytaknęła wadera.
- A więc ustalone, chodźmy zatem – uśmiechnąłem się i poszedłem przodem
Najpierw położyłem Angela na jednym z wyżej położonych korzeni drzewa, a następnie ułożyłem się pod jednym z nich.. Wadera ułożyła się podobnie tylko, że naprzeciwko mnie. Byłem strasznie zmęczony, więc jedyne co udało mi się wtedy jeszcze powiedzieć, to "dobranoc" mojej towarzyszce... 
Właściwie nie spało mi się wtedy najlepiej, przebudziłem się jakoś jeszcze przed wschodem słońca, bo obudziło mnie czyjeś drapanie w ziemię, o ile tak można to nazwać. Więc otworzyłem oczy i chciałem się podnieść, jednak zauważyłem przed moimi oczami to...

I już wiedziałem, że nie będzie to miało dobrych zamiarów... Na szczęście stał tyłem.. więc zakradłem się cicho do wadery, oczywiście zgarnąłem wcześniej jeszcze Angela, zatykając mu pyszczek i pokazując to, co stało kilka metrów przed nami.. Zrozumiał, o co mi chodzi.. Więc mogłem spokojnie go puścić...
- Feri, obudź się – szepnąłem.
- Co? Co się stało? Już rano? – Zapytała zdezorientowana.
- No... Tak jakby... i mów ciszej... – odparłem.
- Dlaczego? – Spytała, nie wiedząc, o co w ogóle mi chodzi, pewnie dlatego, że zasłaniałem jej cały widok.
- Spójrz – pokazałem łapą na stwora.
- To niemożliwe... Te stworzenia... To chimera – odparła zaskoczona. – Musimy uciekać – dodała.
- To może być trudne, bo jedyna możliwa ucieczka jest wprost na niego...

--------------------------
<Feri? Nagły zwrot akcji huehue XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!