wtorek, 25 lipca 2017

Od Hope

---------------------------

Przez dłuższą chwilę przyglądałam się wilkowi w ciszy, starając się wywnioskować cokolwiek z jego zachowania, lecz na marne. Migrena, która nękała mnie od samego rana, nie sprzyjała myśleniu. I jak na złość Oak nie miał w swojej jaskini niczego, co mogłoby mi pomóc, bo podobno dawno nie miał zbieracza. Co jednocześnie równało się z tym, że będę miała swojej pracy powyżej uszu, kiedy będę błądziła po terenach watahy. I mniej więcej tak malowały się moje plany na najbliższe dni, może z wyjątkiem tego dzisiejszego, gdyż medyk ze względu na mój stan, dał mi wolne. Jakby cokolwiek to zmieniło... Szczerze mówiąc, wolałabym już zająć się tym zbieraniem, przynajmniej mogłabym się skupić na czymś innym niż na bólu rozsadzającym mi łeb. 
Potrząsnęłam łbem, by wyrwać się z natłoku myśli, przysparzając sobie tym samym kolejnej fali ogłuszającego bólu. Zbliżyłam nos do ziemi i potarłam łapą czoło, starając się w ten sposób jakoś sobie ulżyć, jednak na nic. Po kilku sekundach zaciskania powiek, zdołałam opanować sytuację na tyle, by unieść spojrzenie na basiora, który przyglądał mi się z ciekawością. W ułamku sekundy w moim łbie pojawiła się myśl, że padnie pytanie o moje zdrowie, jednak szybko odrzuciłam ten pomysł, uznając za dość... niedorzeczny, szczególnie iż stałam przed młodym basiorem. Zapewne młodszym ode mnie, chociaż o tą informację nie dałabym sobie uciąć łapy. 
- To jak? Skorzystasz z zaproszenia? - Powtórzył swoje pytanie, a ja momentalnie skamieniałam, już wyobrażając sobie wnętrze jaskini, które zaraz po moim wejściu się zmniejsza i zmniejsza, i zmniejsza, aż w końcu nie ma tam miejsce nawet, by nabrać powietrza do płuc. 
Pokręciłam stanowczo łbem, za co naraz zostałam pokarana narastającym bólem. Dlatego szybko zaprzestałam gestu i z płucami pełnymi powietrza, odparłam nieco wyższym niż zazwyczaj głosem. 
- Dziękuję, ale nie skorzystam. - Cofnęłam się o krok, chcąc odejść, jednak Yin wyrósł za mną jak spod ziemi i zaczął mnie pchać w stronę... Prawdopodobnie w stronę swojej jaskini, do której ja kategorycznie nie chciałam wchodzić. Wejście do jakiejkolwiek jaskini było ostatnią rzeczą na mojej niekończącej się liście rzeczy, które chciałam zrobić. Zaparłam się łapami, próbując jakoś powstrzymać wilka, jednak poduszki na moich łapach bezproblemowo prześlizgiwały się po trawie. Po chwili moim oczom ukazało się szerokie wejście do jaskini, a ten widok dosłownie wrzucił mnie w studnie paniki, z której nie potrafiłam się wydostać. Jakby tego było mało strach szczelnie owinął się wokół mojego ciała, nie pozwalając wykonać jakiegokolwiek ruchu, po prostu patrzyłam przed siebie, jak jaskinia zbliża się do mnie z każdym krokiem. I kiedy właśnie miała mnie ona połknąć, z mojego gardła wyrwał się gwałtowny pisk, a cała moja sylwetka zapadła się momentalnie pod ziemię, tylko po to, by po chwili wylądować twardo na ziemi, trzy metry za basiorem, który z powodu mojego nagłego zniknięcia leżał teraz pyskiem na piachu. Otrzepałam się z szoku oraz nieprzyjemnego uczucia i podeszłam powoli do Yin'a, zniżając pysk. 
- Wybacz, ale unikam ciasnych miejsc... Jednak jeśli zależy ci na tej herbatce, możemy ja wypić tutaj. Lub gdzieś pod drzewem... - Skupiłam się na tym, by mój głos brzmiał miło, co z bólem łba nie było proste, gdyż każdy głośniejszy dźwięk doprowadzał moje skronie do pękania. 
- Bez łaski, obejdzie się. - Fuknął wilk, podnosząc się i wypuszczając z gardła zduszone jęknięcie bólu. Zastrzygłam uszami i usiadłam na miejscu, w którym stałam. 
- Jesteś pewien? Zdaje się, że dokucza ci ból... - Przekrzywiłam łeb w prawo, a moje lewe ucho oklapło całkowicie przy tym geście. - Jeśli to kręgosłup, to może mogłabym ci go wymasować, hm...? - Uśmiechnęłam się półgębkiem, analizując w umyśle jakie szanse na powodzenie ma moja próba ułaskawienia urażonego wilka.


-------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!