piątek, 21 lipca 2017

Od Shadow

-------------------------------

Posunięcie Ferishii mnie zdziwiło, schowała klingę do skórzanej pochwy. Desoto przestał krążyć i również przyjrzał się waderze, w jego oczach widać było zaskoczenie.
- Użycie miecza przeciwko komuś, kto nie posiada broni, byłoby oznaką tchórzostwa. Umiem walczyć i bez tego - odpowiedziała.
- Dobrze więc, skoro tego chcesz... - odezwał się Desoto. 
- Zanim jednak przejdziemy do walki - podszedł w stronę Ferishii, ignorując mnie - zastanów się, czy na pewno stoisz po właściwej stronie - na jego pysk wstąpił chytry uśmieszek. Chciał, żeby walczyła z nim, przeciwko mnie.
- Nie ma czegoś takiego jak "właściwa" strona - odparła wyniośle. Coraz bardziej zaczynałam ją szanować. - I nie dotyczy to tylko tego tu konfliktu. Każdy zawsze będzie uważał, że to on robi tę słuszną rzecz. Ja nie chcę stać po "właściwej" stronie, a po stronie osoby, której wiem, że mogę ufać.
- Zastanów się jeszcze - naciskał na nią, ona jednak pozostawała nieugięta.
- Jesteś tu sam, Desoto - stwierdziła a na moim pysku zawitał lekki uśmiech.. - Shadow ma wielu przyjaciół, a od ciebie najwyraźniej wszyscy się odwrócili. Czy to dlatego, że jesteś fałszywym, zdradzieckim kundlem? Że nie można na tobie polegać? Że...
- Dość tego! - Przerwał jej, a szkoda. Ładnie go zjechała. Chociaż wzmianka o moich przyjaźniach lekko mnie zdziwiła, nie przerwałam Ferishii. Nie traktował jej poważnie. 
Desoto oderwał się od ziemi i przygwoździł moją towarzyszkę do zimnej posadzki, szybko jednak zrzuciła go z siebie. 
Przez chwilę był zdezorientowany, korzystając z okazji doskoczyłam do niego i wbiłam kły w skórę na jego masywnym karku. Po jego futrze zaczęła ściekać stróżka krwi, poczułam znajomy smak krwi. Desoto szybko się mnie pozbył, uderzyłam o posadzkę, wypuszczając głucho powietrze. Nie straciłam przytomności, ale mocno mnie zamroczyło. Przed oczami miałam w sumie ciemność. Otrzepałam się i wstałam, starając się zachować równowagę. 
- Daję ci ostatnią szansę, byś zmieniła zdanie - warknął w stronę Ferishii. 
- Nigdy - odpowiedziała mu, ustawiając się w pozycji dogodniejszej do walki. Kiwnęłam z wolna głową, dobra z niej wojowniczka. 
-Jesteś na przegranej pozycji - dodałam i uśmiechnęłam się, gdy w jego oczach zauważyłam przebłysk strachu. O to chodziło. Był osłabiony, krew powoli zasychała na jego sierści. Zaatakował tym razem mnie, nie zdziwiło mnie to. 

Szybko odwzajemniłam się tym samym, wbijając kły ponownie w to samo miejsce. Warknął wściekle i spróbował się mnie pozbyć, nie chciałam dać tak łatwo za wygraną, więc wczepiłam się pazurami w jego skórę. Gdy poczułam, że wilk zaczyna słabnąć, wgryzłam się ostatni raz w jego kark i zeskoczyłam z jego grzbietu. Tym razem Ferishia mogła się popisać.


----------------------------

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!