czwartek, 20 lipca 2017

Od Shadow

---------------------------

- Dziękuję - odezwała się. - Myślisz, że będzie to dla nich kłopot, jeśli dołączę się do polowania? - Zapytała, wskazując głową na grupkę. Uśmiechnęłam się.
- Nie, z pewnością ucieszą się z twojego towarzystwa - oznajmiłam. - Mam tu kilka spraw do załatwienia, spotkamy się później. - Wróciłam do planowania przebiegu walki, chociaż wiedziałam, że to nic nie da. Ferishia poszła zapolować. Zjadłam jakiegoś królika z moich zapasów, które powoli malały. Przeżuwałam powoli mięso, rozmyślając nad tym, co zrobiłam, zabierając białą waderę ze sobą. Była zdecydowana, więc nie powinnam jej odmawiać, ale jakaś część mnie, kazała mi to wtedy zrobić. Ale nie zrobiłam... Pokręciłam głową, było minęło. Teraz muszę skupić się na tym, co dopiero nadejdzie. Wychodząc, wpadłam na Venus, która zwana była Veni. Zmierzyłam ją chłodnym spojrzeniem. Gdy podniosła głowę, spotkałyśmy się wzrokiem. Chłodny błękit, a po drugiej stronie toksyczna zieleń. Szybko odwróciła wzrok, nie byłam teraz chętna na jej tłumaczenia i chyba zrozumiała przekaz.
- Przepraszam - mruknęła i wyminęła mnie szybko, muskając moją łapę swoim ogonem, do którego przywiązane zostały pióra kilku ptaków. Rzemyk wyróżniał się czernią na jej białym futrze. Jej kończyny ubabrane były krwią, wracała z łowów lub walki. Po kolejnych paru minutach marszu, znalazłam się nad niewielkim strumykiem. Zamoczyłam łapy, by zmyć z nich pył i brud. Wyskoczyłam szybko z wody, by nie przebywać w niej niepotrzebnie długo. Truchtem wróciłam do jaskini, gdzie zastałam Ferishię, która odpoczywała po udanym polowaniu. Usiadłam niedaleko sypialni, by widzieć, jak się budzi. Nadstawiłam uszu, gdy usłyszałam znajomy szczęk oręża i mocne uderzenia o posadzkę. 
- Jasna cholera, miał być jutro - warknęłam do siebie i spojrzałam do sypialni. Ferishia spała
- Desoto tu jest - krzyknęłam w jej stronę, szybko poderwała się z łóżka i założyła zbroję. 
- Nie jestem pewna, czy dojdzie do walki, ale znając jego już się zaczęła - mruknęłam i popatrzyłam na basiora, podnosząc lekko głowę. Wbiłam spojrzenie w jego srebrne oczy, nie lubiłam ich tak samo mocno jak jego. 
- Zdrajczyni - warknął. Podążyłam ze jego spojrzeniem, wyjął nóż. Zamiast zamachnąć się nim na mnie, wbił go głęboko w ziemię. - Walczymy bez broni. Twoja towarzyszka ma prawo jej użyć -warknął i zaczął krążyć wkoło mnie. Kiwnęłam głową na znak zgody, jego warunki mi odpowiadały. Czekaliśmy na to, kto pierwszy zaatakuje, ale nikt się do tego nie parał.
-Bardzo dobrze wiesz, że to nie moja wina, że Lafitte jest martwy. Nawet go nie znałam - warknęłam, by go rozjuszyć - to prawda, pomogłam jednemu uciec. Nie pozwoliłabym Ci, abyś go zabił - w jego oczach widać było gniew, chciał zaatakować. Rzuciłam wzrokiem na Ferishię, była gotowa.



-----------------------------------
>Fercia? Brak weny :| <

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zachęcamy do komentowania!