- Toxic, nie tu, bo się przemoczy - powiedziałem. Cień już po raz pięćdziesiąty przestawiał mój łuk.
- To gdzie? Może sam położysz! - Zdenerwował się w końcu. Cicho się zaśmiałem. Odwróciłem łeb, ponieważ usłyszałem bardzo, ale to bardzo ciche kroki. Ponownie się odwróciłem.
- Pamiętaj że to ja tu jestem panem. Twoim panem.
I ruszyłem w stronę wyjścia. Za tydzień się stąd wynoszę poszukać kolejnego tymczasowego miejsca zamieszkania. W sumie mogłem być skrytobójcą, ale szkoda mi czasu na to. Mniejsza. Podszedłem do miejsca, z którego słyszałem jakże ciche kroki. Szczerze? Nie spodziewałem się że jakiś wilk od razu się na mnie rzuci.
- Jezus - jęknąłem, upadając na bolący kręgosłup. Nie dość, że Toxic jest totalnie bezużytecznym cieniem, to jeszcze jechał na mnie tyle kilometrów. Odepchnąłem wilka i wstałem lekko obolały.
- Eeee... Nic ci nie jest? - spytał nieznajomy.
- Nie, chyba nie... Jestem Yin. - przywitałem się. - Toxic! Zrób herbatę! - krzyknąłem do swojego cienia. - Może wstąpisz? - spytałem w końcu.
------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zachęcamy do komentowania!